Czwartek, 7 maja 2020
Leśne harcowanie
To miał być test nowej nawigacji.....
Cały happy wbiłem sobie trasę rekreacyjną z dystansem ok 30km, bo tak jakoś czas pozwalał.
Na początku wiadomo- moja dzielnia, las na Ochojcu i kierunek Rybaczówka nad stawem Janina. Jadę z uśmiechem na twarzy, ludzi mało w lesie, po prawej mijam Rybaczówkę- próbuję przejechać w stronę Giszowca a tam niespodzianka ;) Tak z daleka patrzę i zastanawiam się, czy przypadkiem "żubr" mi nie robi jakiś psikusów..... ejjj Dave przecież ty jeszcze nic nie piłeś- pomyślałem. Patrze a z góry biegną do mnie trzy dziki... lubię przyrodę a i nawet dzikiem nie pogardzę no, ale hola... ja po hamulcach one też po stanęły... haha zobaczymy kto ma większe cojones- pomyślałem... po chwili dziki ruszyły i ruszyłem ja. Na całe szczęście jakieś 5-7 metrów przede mną odbiły w lewo w krzaki i w odległości dwóch metrów minęliśmy się patrząc sobie w oczy ;) Moje cojones i cały ja ocaleliśmy- hura! Łatwo nie było, ale spocony ruszyłem w dalszą trasę.
Za jakieś 100 metrów kolejna niespodzianka- tunel pod DK86 zamknięty- nie ma jak przejechać do Giszowca pod drogą- to na "partyzanta" zasuwam po placu budowy z kołami całymi w glinie- w sumie musiałem fajnie wyglądać z odróżniającymi się od innych żółtymi kołami.
Udało się przejechałem na drugą stronę po chwili wjechałem na ścieżkę rowerową i moim oczom ukazała się wieża ciśnień na Giszowcu- fajna trasa pomyślałem. Wszystko na to wskazywało po chwili minąłem rozlewisko- fajna szutrowa, utwardzona droga i dalej leśnymi ścieżkami przed siebie.
Piękna leśna ścieżka rowerowa(chyba zielona) no i dalej przed siebie po jakimś kilometrze odbiłem pod górkę w prawo przy pokonywania wzniesienia pomagały mi odgłosy bażanta.
Dojechałem do drogi utwardzonej, którą może po stu metrach musiałem opuścić odbijając prawo prosto w las. Ładna stroma trasa- szkoda, że bardziej pod rower MTB lub jakiś z większą amortyzacją, na moim "Koźle" to tak średnio, ale dałem radę... no prawie.... Rozpędziłem się dość mocno i w pewnym momencie trochę rzuciło mnie na piachu- ale ja głupi pomyślałem. Przecież przed chwilą widziałem ślady ostrego hamowania... ktoś ewidentnie też miał problemy z utrzymaniem toru jazdy, ale to nic udało się zarówno ja jak i mój rower nie ucierpieliśmy.
Dojechałem do skrzyżowania dróg gdzie widniały dwie tablice "Rezerwat Las Murckowski" oraz "Trasy rowerowe" a tuż obok wypływało z źródełko...
Po małej sesji foto ruszyłem w dalszą trasę pełen nadziei- jak dotąd nawigacja spisała się.
Udałem się dalej drogą rowerową oznaczoną kolorem niebieskim, gdzie czekał mnie długi zjazd z licznymi kamieniami wystającymi z drogi, ale cóż dałem radę- mordka cała, zęby wszystkie- no te które do tej pory zostały ;) i dalej w drogę. Po przejechaniu jakiegoś kilometra navi pokazuje skręć w lewo.... hmmm przecież tam ledwo co się idzie zmieścić między gałęziami no i korzenie wystają a o błocie nie wspomnę... ale pojechałem- ujechałem jakieś 100 metrów no i stop... a taki....... wracam i jadę poszukać innej drogi.
Inna droga też była kiepska... Po chwili wróciłem do skrzyżowania dróg i wpisałem w nawigację drogę powrotną- tym razem już nie rekreacyjną...
Po drodze spotkałem biegnącego kolegę Marka, którego pozdrawiam i po chwili poznałem gdzie jestem.... Jest git znalazłem się w okolicy leśnej osady Siągarnia, gdzie kiedyś czarownica polowała na ludzi... Przejechałem w okolicy "czarnej studni" i udałem się w kierunku dzielnicy "Murcki". Z Murcek prosto na Giszowiec i znanym mi lasem w kierunku domu.
Ogólnie zmęczony i trochę wkurzony na nawigację cały i zdrowy wróciłem do domu, gdzie już rozmyślałem nad weekendowym wypadem poza miasto.
Poniżej krótka fotorelacja- może lepiej pooglądać fotki niż czytać wypociny.
Pozdrawiam!
(Giszowiec- wieża ciśnień)
(Tablica przy źródełku w lesie Murckowskim)
(j.w)
(Tablica informacyjna i krótkie info na temat czarownicy i jej siedziby)
(Staw Janina, który mijałem w obie strony wycieczki)
Cały happy wbiłem sobie trasę rekreacyjną z dystansem ok 30km, bo tak jakoś czas pozwalał.
Na początku wiadomo- moja dzielnia, las na Ochojcu i kierunek Rybaczówka nad stawem Janina. Jadę z uśmiechem na twarzy, ludzi mało w lesie, po prawej mijam Rybaczówkę- próbuję przejechać w stronę Giszowca a tam niespodzianka ;) Tak z daleka patrzę i zastanawiam się, czy przypadkiem "żubr" mi nie robi jakiś psikusów..... ejjj Dave przecież ty jeszcze nic nie piłeś- pomyślałem. Patrze a z góry biegną do mnie trzy dziki... lubię przyrodę a i nawet dzikiem nie pogardzę no, ale hola... ja po hamulcach one też po stanęły... haha zobaczymy kto ma większe cojones- pomyślałem... po chwili dziki ruszyły i ruszyłem ja. Na całe szczęście jakieś 5-7 metrów przede mną odbiły w lewo w krzaki i w odległości dwóch metrów minęliśmy się patrząc sobie w oczy ;) Moje cojones i cały ja ocaleliśmy- hura! Łatwo nie było, ale spocony ruszyłem w dalszą trasę.
Za jakieś 100 metrów kolejna niespodzianka- tunel pod DK86 zamknięty- nie ma jak przejechać do Giszowca pod drogą- to na "partyzanta" zasuwam po placu budowy z kołami całymi w glinie- w sumie musiałem fajnie wyglądać z odróżniającymi się od innych żółtymi kołami.
Udało się przejechałem na drugą stronę po chwili wjechałem na ścieżkę rowerową i moim oczom ukazała się wieża ciśnień na Giszowcu- fajna trasa pomyślałem. Wszystko na to wskazywało po chwili minąłem rozlewisko- fajna szutrowa, utwardzona droga i dalej leśnymi ścieżkami przed siebie.
Piękna leśna ścieżka rowerowa(chyba zielona) no i dalej przed siebie po jakimś kilometrze odbiłem pod górkę w prawo przy pokonywania wzniesienia pomagały mi odgłosy bażanta.
Dojechałem do drogi utwardzonej, którą może po stu metrach musiałem opuścić odbijając prawo prosto w las. Ładna stroma trasa- szkoda, że bardziej pod rower MTB lub jakiś z większą amortyzacją, na moim "Koźle" to tak średnio, ale dałem radę... no prawie.... Rozpędziłem się dość mocno i w pewnym momencie trochę rzuciło mnie na piachu- ale ja głupi pomyślałem. Przecież przed chwilą widziałem ślady ostrego hamowania... ktoś ewidentnie też miał problemy z utrzymaniem toru jazdy, ale to nic udało się zarówno ja jak i mój rower nie ucierpieliśmy.
Dojechałem do skrzyżowania dróg gdzie widniały dwie tablice "Rezerwat Las Murckowski" oraz "Trasy rowerowe" a tuż obok wypływało z źródełko...
Po małej sesji foto ruszyłem w dalszą trasę pełen nadziei- jak dotąd nawigacja spisała się.
Udałem się dalej drogą rowerową oznaczoną kolorem niebieskim, gdzie czekał mnie długi zjazd z licznymi kamieniami wystającymi z drogi, ale cóż dałem radę- mordka cała, zęby wszystkie- no te które do tej pory zostały ;) i dalej w drogę. Po przejechaniu jakiegoś kilometra navi pokazuje skręć w lewo.... hmmm przecież tam ledwo co się idzie zmieścić między gałęziami no i korzenie wystają a o błocie nie wspomnę... ale pojechałem- ujechałem jakieś 100 metrów no i stop... a taki....... wracam i jadę poszukać innej drogi.
Inna droga też była kiepska... Po chwili wróciłem do skrzyżowania dróg i wpisałem w nawigację drogę powrotną- tym razem już nie rekreacyjną...
Po drodze spotkałem biegnącego kolegę Marka, którego pozdrawiam i po chwili poznałem gdzie jestem.... Jest git znalazłem się w okolicy leśnej osady Siągarnia, gdzie kiedyś czarownica polowała na ludzi... Przejechałem w okolicy "czarnej studni" i udałem się w kierunku dzielnicy "Murcki". Z Murcek prosto na Giszowiec i znanym mi lasem w kierunku domu.
Ogólnie zmęczony i trochę wkurzony na nawigację cały i zdrowy wróciłem do domu, gdzie już rozmyślałem nad weekendowym wypadem poza miasto.
Poniżej krótka fotorelacja- może lepiej pooglądać fotki niż czytać wypociny.
Pozdrawiam!
(Giszowiec- wieża ciśnień)
(Tablica przy źródełku w lesie Murckowskim)
(j.w)
(Tablica informacyjna i krótkie info na temat czarownicy i jej siedziby)
(Staw Janina, który mijałem w obie strony wycieczki)
- DST 30.14km
- Czas 01:33
- VAVG 19.45km/h
- VMAX 37.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 186 (100%)
- HRavg 150 ( 81%)
- Kalorie 1239kcal
- Sprzęt Kozioł
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Teren zróżnicowany jak nic :D. Jutro Koparki pewno zrobimy :)
Lapec - 12:32 piątek, 8 maja 2020 | linkuj
Komentuj